sobota, 3 maja 2008

Małpi Gaj

Drugi dzień w Łysogórach rozpoczęliśmy od wykonania dokumentacji fotograficznej Bodzentynia. Następnie wybraliśmy się na dość długi przemarsz przez najatrakcyjniejszą część Świętokrzyskiego Parku Narodowego.

Wejście do ŚPN od strony Bodzentynia

Niebieskim szlakiem udaliśmy się do św. Katarzyny. Przeszliśmy przez Polanę Miłości, na której można się popluskać w błotku. Spotkaliśmy tam kilkuosobową grupę, dopiero co zbierającą się z noclegu.

Super błotko do pluskania się w nim

Olbrzymie mrowisko na niebieskim szlaku


Szlak aż do bramy na Łysicę prowadzi dobrze utrzymany dukt. Stamtąd spoglądając na wschód widać, że tereny są co najmniej dzikie.


Szlak a na lewo dzicz


Przed wejściem na Łysicę zastała nas kolejka półgodzinna. Wstęp 2.5 zł. W tym czasie udało nam się wszamać kanapki na obiad oraz napić gorącej herbatki. Wejście na najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich nie stanowi zbytniego problemu, trzeba się jedynie liczyć z tym, że podczas majówki trzeba kluczyć slalomem pomiędzy niedzielnymi turystami.


Gołoborza na Łysicy


Na szczycie “małpi gaj”, więc trudno było uchwycić fotę z gołoborzami i małą liczbą ludzi. Następny przystanek to przełęcz św. Mikołaja. Niestety nie spotkaliśmy tam dziadka z torbą wypchaną prezentami.


Na przełęczy Św. Mikołaja


Dalsza droga biegła w dużej mierze poza Parkiem, za to przez liczne pola truskawkowe.


Truskawkowe pole rośnie wokół mnie



Po drodze spotkaliśmy jeźdźców i innych bardziej wytrwałych piechurów. Z ulgą weszliśmy na szlak, który prowadził po obrzeżu lasu. Moje nogi po niedawnym zejściu z Turbacza, znów się odzywały, ale staraliśmy się utrzymywać znośne tempo aby dojść do Nowej Słupii o rozsądnej porze. Wejście na św. Krzyż (Łysa Góra) było dla mnie jakieś dziwne: asfaltowa droga w środku Parku Narodowego, przed samym wejściem na teren Parku parking, bryczki, gastronomia i pamiątki. Całość ta stanowi niezwykły kontrast do pozostałej części ŚPNu gdzie nawet szlak turystyczny biegnie poza terenem Parku. Wszystko po to aby pozostawić tereny na ostoję dzikich zwierząt. Na Łysej Górze prócz pięknych gołoborzych, telewizyjna stacja przekaźnikowa , muzeum ŚPNu, klasztor misjonarzy Oblatów i kopiec Adama Czartoryskiego . Wszystkie te miejsca są warte objerzenia, ale wybór zależy od preferencji. Nam się udało zobaczyć wszystkie miejsca prócz wieży, do której wejść mogą jedynie pracownicy.


ja, parasol i Gołoborza


Zejście do Nowej Słupii prowadzi drogą krzyżową i faktycznie była to droga krzyżowa dla moich nóg. Tuż przed 18 jesteśmy na dole, na przystanku PKS, Ada robi ostatnie zaprowiantowanie. Pakujemy się do PKSu do Kielc. Wracamy do naszych “domów” w przeciwnych kierunkach do Krakowa i Warszawy.


czarownica z jednej z gier na ZX Spectrum

piątek, 2 maja 2008

Wśród buków Pasma Klonowskiego

Długi majowy weekend to już wieloletnia, niepisana tradycja Polaków aby efektywnie zaplanować swój urlop. Oznacza to najazd na wszelkiego rodzaju "kurorty" górskie, wiejskie, mazurskie i nadmorskie. Naszło nas aby również skorzystać z majówki i nareszcie spotkaliśmy się dosłownie w połowie drogi między Krakowem a Warszawą tj. w Suchedniowie. Udajemy się jeszcze 8 minut pociągiem osobowym w kierunku Kielc czyli do wioski Łącznej. Głównymi celami wycieczki było sprawdzenie czy gołoborza są tak urocze jak je opisują w przewodnikach oraz odhaczenie najmniejszej górki na liście Korony Gór Polskich. Przy okazji przeszliśmy Świętokrzyski Park Narodowy wszerz ale przede wszystkim wzdłuż.

Mapa Świętokrzyskiego Parku Narodowego

Startujemy w miejscowości Łączna, najpierw aprowizacja ponieważ dzięki poprzedniej ekipie rządzącej, dnia trzeciego maja otwarte sklepy a co za tym idzie także chleb i "smarowidła" są towarem deficytowym. Ada godzi się na noszenie dla mnie śmierdzącej kiełbasy, za to ja zabieram jej śpiwór oraz napoje. Zielony szlak nie pokazywał się długo. Brak mapy zaaowocował improwizacją i przejściem obok leśnej kapliczki.

Kapliczka na zielonym szlaku gdzie go być nie powinno ;)

Notabene porównanie przebiegu szlaku zielonego, który znaleźliśmy przy wejściu w las we wsi Zajme ma się nijak do szlaku zielonego widocznego na mapie Compassu. Stan ten zauważyłem dopiero pisząc tą relację i zupełnie się tym nie przejmowaliśmy krocząc przez rozjeżdżony ciężkim sprzętem błotniste drogi leśne. Tak czy inaczej obeszliśmy kamieniołom "Bukowa Góra" od strony południowej. Teraz już wiem skąd (m.in.) jeżdżą te TIRy z kruszywem do Warszawki.

Zakład kamieniołomów "Bukowa Góra" (Zagórze)

Na wysokości Klonowa "nasz" szlak zielony wpada niepostrzeżenie w szlak z mapy i po krótkim czasie spotkamy pierwszych turystów. Dotrali oni tak jak my na obłe skałki Bukowej Góry (484 m). Zaraz za Bukową Górą mijamy kapliczkę poświęconą pamięci żołnierzy AK.

Na skałkach Bukowej Góry w Pasmie Klonowskim

Następny charakterystyczny punkt to wyjście z lasu i znajdujemy się w wiosce Psary. Znów pomnik pamięci, tym pamięci mieszkańców Psar. Idziemy dzielnie do Bodzentyna po drodze natrafiamy na krzyż pamiątkowy z 1877 roku. Bardzo nas zdziwił język jakim operował te co wyrył na nim słowa modlitwy... Piedestały o niemal identycznym wyglądzie (może wyszły z tej samej ręki) spotykamy również w kilku miejscach w Bodzentynie.

Pomnik pamięci zamordowanych w 1943 roku mieszkańców Psar

Dziwny i ciekawy (piękny?) XIX-wieczny język polski

W Bodzentynie jest kilka miejsc wartych obejrzenia. Nam udało się dotrzeć do tych, które otwarte są jeszcze po godzinie 16. Pierwszym jaki odwiedzieliśmy to ruiny zamku biskupów krakowskich. Po zamku pozostało całkiem sporo ścian i obwiednia pierwszej kodygnacji. Na jednych z górnych wrót widać insygnia biskupów krakowskich. Można też wejść do podziemii. W trakcie późniejszego obchodu miasta, w celu zabicia czasu, odkryliśmy liczne mury obronne Bodzentyna. Sam zamek jest położony na dość urwistej skarpie a na dole rolę mokrej fosy "gra" rzeczka Psarka.

Brama na zamku biskupów krakowskich w Bodzentynie

Drugim ciekawym miejscem jest z pewnością kościół św. Stanisława. Przepych tej świątyni, odnawiany po II Wojnie Światowej, z pewnością nie dorówna temu za władania biskupów z Kraka. Mimo to ołtarz i tak robi wrażenie.

Ołtarz w kościele p.w. św. Stanisława w Bodzentynie

Następnie udaliśmy się do Muzemu Wsi Kieleckiej czyli zagroda Czernikiewiczów. Zaglądaliśmy do niego przez wszelkie możliwe otworki ponieważ instytucja była już zamknięta na cztery spusty. Szkoda :( Poza tym warte obejrzenia są ruiny kościoła św. Ducha oraz wspomniane wcześniej mury obronne miasteczka.

Zagroda Czenikiewiczów z XIX wieku

Ruiny zamku p.w. św. Ducha w Bodzentynie

W samym Bodzentynie spotkaliśmy zupełnie przypadkowo rodzinę Ady, która doniosła nam że zarówno na Łysicy jak i na Świętym Krzyżu (Łysa Góra) ludzi co niemiara. Spotkanie niezwkłe, choć szanse spore ponieważ zamek biskupi przyciąga mocno do Bodzentyna. Pod koniec dnia znaleźliśmy ekonomiczny nocleg w Schronisku Młodzieżowym, wszamaliśmy makaron z sosem warzywnym i jak cywilizowana ludzkość uleczyliśmy rany po pierwszym dniu zmagań z Górami Świętokrzyskimi.